Urzekające piękno okolic Dusznik-Zdroju zachęca do krótszych i dłuższych wypraw, jednak z racji na wiążącą się z tym popularność, część wędrowców poszukujących miejsc bardziej ustronnych może odnieść wrażenie, że wiodące tu szlaki są zbyt uczęszczane. Nie oznacza to jednak, że poszukiwacze terenów odludnych będą zawiedzeni pobytem w uzdrowisku. Wystarczy skierować się na wschód od Zieleńca, między wzniesienia Gór Bystrzyckich, by odnaleźć ciszę, spokój i śpiew ptaków kryjących się w gęstwinie lasu.
Góry Bystrzyckie charakteryzują się znacznym zalesieniem, są słabo zaludnione i trzeba dodać, że proces ich wyludniania trwa nadal. Trudne warunki życia, a szczególnie teren niesprzyjający rozwojowi rolnictwa powodują, że leżące tu wsie stopniowo zanikają, a część z nich jest już całkiem pozbawiona mieszkańców. To jednak, co dla niektórych jest poważnym problemem, dla innych może stanowić ogromną zaletę. Dla wytrwałych piechurów, czy lubiących górzysty teren rowerzystów okolice te mogą stanowić prawdziwy raj. Działa tu kilka schronisk, nie brakuje szlaków turystycznych, a szczególnie atrakcyjny jest przebiegający tędy fragment zbudowanej w tysiąc dziewięćset trzydziestym ósmym roku Drogi Sudeckiej.
Już w bezpośrednim sąsiedztwie Dusznik Zdroju warto zwrócić uwagę na ścisły rezerwat Torfowisko pod Zieleńcem, wyróżniający się unikalną florą charakterystyczną dla syberyjskiej tundry, który sam w sobie może być bardzo ciekawym celem wycieczki. Marszrut możemy zresztą obrać wiele i każda z nich powinna przynieść nam wiele przyjemności.
Interesująca, choć dość forsowna może być pętla zaczynająca się w Zieleńcu, prowadząca przez Lasówkę do masywu Jagodnej, przez Przełęcz Spaloną, wieś Hutę i z powrotem do Dusznik.
Droga wiodąca tuż przy granicy z Czechami – fragment tyleż malowniczej, co tajemniczej Autostrady Sudeckiej – doprowadzi nas do Lasówki, której okolice są jednym z niewielu w tych górach obszarem nie leśnym, porośniętym przez świeże, wilgotne górskie łąki. Dalej czeka na nas masyw Jagodnej, nie wyglądający zbyt imponująco, a jednak najwyższy w całych Górach Bystrzyckich. Jagodna ma dwa szczyty. Pierwszy – Jagodna (977 m n.p.m.) uchodzi za najwyższy punkt masywu niesłusznie, bowiem sąsiedni wierzchołek Sasanka wznosi się o kilka metrów wyżej (985 m n.p.m.). Po zdobyciu szczytu warto pokusić się o chwilę odpoczynku w schronisku PTTK Jagodna, a potem, przez urokliwe siodło Przełęczy Spalonej ruszyć w dalszą drogę, kierując się ku wsi Huta. Przed wsią, w środku lasu czeka na nas historyczna ciekawostka w postaci ruin osiemnastowiecznego ortu Wilhelma. Porośnięte mchem resztki murów wyglądają bardzo malowniczo i przypominają o zmiennych kolejach losu. Przed laty, podobnie jak dziś, Góry Bystrzyckie stanowiły obszar przygraniczny, tyle że nie była to granica między Polską a Czechami, lecz pomiędzy Prusami i Austrią, a wybudowany przez prusaków fort był elementem sieci umocnień mających chronić Śląsk przed ewentualną agresją sąsiada.
Wędrując przez porastający łagodne, górskie zbocza las, co jakiś czas natykamy się na przydrożne kapliczki, krzyże, tajemnicze pozostałości po jakichś dawnych budynkach. Leżąca na skraju lasu wieś Huta jest niemal całkiem wymarła, a niedaleko za nią czeka nas najbardziej mistyczne przeżycie całej wyprawy. Przeżycie to może być szczególnie silne jeśli podróżujemy samotnie. Oto, idziemy przez odludzie, cały czas prosto, zdającą się nie mieć końca, starą, leśną drogą nazwaną Wiecznością i nagle stajemy oko w oko z dużą, kamienną figurą przedstawiającą człowieka w kapeluszu. Nazywana niegdyś szarym lub kamiennym mężczyzną postać dziś najczęściej określana jest jako Strażnik Wieczności. Oryginalna figura stanęła w tym miejscu prawdopodobnie w dziewiętnastym wieku, ale niestety została zniszczona i dziś zamiast niej możemy oglądać kopię ustawioną w roku tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym piątym. Autentyczność Strażnika Wieczności nie wpływa jednak na wrażenie, jakie potrafi on zrobić. Nie do końca wiadomo, czy jest dawnym drogowskazem, czy może pamiątką po odnalezionym w tym miejscu martwym, przymarzniętym do drzewa chłopie, ale magiczna aura i legendy łatwo biorą we władanie wyobraźnię podróżnych. Jeśli dodamy, że tuż obok zaczyna się inny leśny dukt nazwany Drogą Wielkiego Strachu łatwo sami poddamy się sugestii, że w tej okolicy musi dziać się coś ponadnaturalnego. Im dłużej tu zostajemy, tym bardziej odczuwamy ciężki do wytłumaczenia niepokój, dlatego najwyższy czas zbierać się w drogę powrotną. Do Dusznik musimy pokonać jeszcze całkiem długą, niknącą w leśnych ostępach drogę, więc nie powinniśmy dłużej zwlekać. Jeśli będzie już późno lub zmęczone nogi odmówią posłuszeństwa dobrym rozwiązaniem będzie wybranie krótszej drogi do Polanicy Zdroju i powrót do Dusznik z pomocą transportu publicznego, ale nie mamy wątpliwości, że znajdą się chętni, by całą tę fascynującą trasę pokonać o własnych siłach.
Mimo że opisana powyżej wycieczka dobiegła już końca, to przecież w Górach Bystrzyckich pozostało jeszcze wiele do zobaczenia. Może kiedy indziej warto urządzić sobie spacer ornitologiczny i spróbować zrobić zdjęcia żyjącym tu rzadkim ptakom? Może następnego dnia poszukamy w zboczu Czerńca jaskini Solna Jama? Czeka na nas owiany mrocznymi legendami zamek Szczerba, nieopodal wsi Niemojów znajdziemy ruiny kamiennego dworu z szesnastego wieku, a jeśli interesuje nas architektura sakralna możemy pokusić się o odwiedzenie trzech barokowych, drewnianych kościółków. Tajemnice Gór Bystrzyckich czekają, żeby się przed nami odkryć.