Niewątpliwie jedną z największych atrakcji ściągających turystów w okolice Dusznik-Zdroju są Góry Stołowe. Piękne, bardzo zróżnicowane, obfitujące w zapierające dech w piersiach krajobrazy i niesamowite formy skalne, mimo że nie wysokie, to jednak tworzą jeden z najciekawszych masywów w Polsce.
Przebywającym w Dusznikach kuracjuszom warto polecić wycieczki w to urokliwe pasmo górskie. Tym, którzy jeszcze nigdy tu nie byli, wypada wskazać najbardziej znane atrakcje, czyli Szczeliniec Wielki i Błędne Skały oraz emocjonującą przejażdżkę krętą Szosą Stu Zakrętów. Znajdą się też ciekawe propozycje dla gości przybywających w Góry Stołowe po raz kolejny. Podczas każdego kolejnego wypadu można przecież odkryć coś nowego. Czekają skalne grzyby, Fort Karola, Lisia Przełęcz, Wielkie Torfowisko Batorowskie i wiele, wiele innych ciekawostek, jak na przykład położony z dala od szlaków Krzyż Marty.
Nazywane również Hejszowiną Góry Stołowe, ze swoim najwyższym szczytem Szczelińcem Wielkim wznoszącym się na dziewięćset dziewiętnaście metrów nad poziomem morza są częścią Sudetów Środkowych. Ich charakterystyczna cecha, płaskie, równe grzbiety, jest wynikiem budowy z poziomo ułożonych płyt piaskowców okresu Kredy i znalazła swoje odzwierciedlenie w nazwie masywu. Nie dajmy się jednak zbytnio zwieść prostym wyobrażeniom, bo równe jak stół bynajmniej nie oznacza „równe”. Przeciwnie, trudno o okolicę bogatszą w niesamowite formy skalne i tyleż różnorodne, co piękne krajobrazy.
Znanego w całej Polsce kamiennego labiryntu Błędnych Skał nie trzeba specjalnie reklamować. Pokazywane często w folderach malownicze korytarze, kamienne słupy, pieczary, skały o niecodziennych poruszających wyobraźnię kształtach powstały przed wiekami na skutek wietrzenia i ruchów górotwórczych i stanowią dziś jedną z największych atrakcji Dolnego Śląska. Przejście wijącą się w tym skalnym kompleksie kilkusetmetrową trasą turystyczną zapewnia niezapomniane wrażenia i polecane jest każdemu turyście.
Podobnie rzecz ma się ze Szczelińcem Wielkim, najwyższym szczytem masywu, objętym parkiem krajobrazowym oferującym wspaniałe tarasy widokowe na panoramę Sudetów. Także tu natura zadbała o finezyjne formy skalne, które od zawsze budziły skojarzenia z postaciami ludzi i zwierząt, czemu zawdzięczają zresztą swoje nazwy: Słoń, Kwoka, Wielbłąd, Żółw, Mamut, Małpa, Sowa, czy najwyższy punkt wzniesienia – Fotel Pradziada. W głębokich wąwozach i korytarzach (Piekiełko, Diabelska Kuchnia) panuje mikroklimat pozwalający czasem aż do lipca na zaleganie śniegu, a skały Kołyska Księżniczki Emilki i Serce Ducha Gór, mimo że masywne, dość łatwo daje się poruszyć.
Trochę na dalszym planie pozostają inne ciekawostki Gór Stołowych, ale i one zdecydowanie godne są zauważenia. Na przykład, rozsiane między Batorowem a Radkowskimi Skałami skalne grzyby. Te przedziwne kamienne formacje, porośnięte mchem, przycupnięte pod drzewami, naprawdę wyglądają jak przerośnięte prawdziwki, koźlaki, czy może kanie. Urządzenie sobie skalnego grzybobrania, zabawa w to, kto znajdzie ich więcej może być bardzo fajnym urozmaiceniem górskiej wędrówki.
Dla pasjonatów botaniki, zupełnie innego rodzaju celem wycieczki może być położony w Dolinie Czerwonej Wody czterdziestohektarowy rezerwat Wielkie Torfowisko Batorowskie. Na tym objętym ścisłą ochroną obszarze odnajdziemy bardzo ciekawe okazy flory – kilka gatunków rosiczek, sosnę drzewokosą, sosnę błotną, brzozę omszoną, turzyce, czy wierzbę lapońską.
Na Górze Ptak, w pobliżu Lisiej Przełęczy, warto poszukać pozostałości wybudowanego przez Prusaków w tysiąc siedemset dziewięćdziesiątym roku Fortu Karola. Wciąż istnieją fragmenty muru i bramy, dziedziniec, schody i platforma, z której rozciąga się piękny widok na okolicę. Nie są to jedyne pozostałości pruskich fortyfikacji w Górach Stołowych, bo niecałe dwa kilometry dalej, na stoku Szczelińca Małego, w pobliżu wsi Pasterki możemy poszukać też pozostałości po innym, ale już tylko drewniano-ziemnym forcie nazywanym Baterią nad Pasterką.
O tym, że Góry Stołowe przez wiele lat należały do Prus i potem Niemiec przypominają nam spotykane w różnych miejscach niemieckojęzyczne drogowskazy. Wyryte w kamieniach inskrypcje, opisane kierunki do różnych miejscowości, znaki graniczne wyznaczające styk państwa Pruskiego i Austrowęgier wkomponowują się w krajobraz i czasem łatwo je przeoczyć, a przecież stanowią prawdziwy smaczek i świadectwo zmiennych dziejów tych okolic. Szczególnie ciekawy i przy okazji mało znany wydaje się być wykuty w kamieniu, około metrowej wysokości Krzyż Marty. Znajduje się on w lesie, niedaleko Batorowa, ale w oddaleniu od szlaków turystycznych, dlatego mało kto do niego dociera. Wyryta na krzyżu niemiecka inskrypcja przywołuje pamięć tragedii jaka wydarzyła się tu w siedemnastym wieku. Po przetłumaczeniu napisu czytamy: „W roku 1628 dnia 19 marca została w morderczy sposób zabita w wieku 15 lat cnotliwa panna Marta Gorgi córka ślubna kamieniarza ze wsi Ratno Górne. Niech Bóg będzie jej łaskawy. Chwalebnego zmartwychwstania, 1644. O Boże daj jej zbawienie.” Jest to krzyż pokutny wystawiony przez rodzinę mordercy, którym najprawdopodobniej był jakiś ukrywający się w lasach dezerter, uczestnik Wojny Trzydziestoletniej. Istnieje jednak też druga, co prawda nieprawdziwa, ale znacznie bardziej romantyczna wersja tej historii, dziwnie podobna do ballady Adama Mickiewicza „Lilie”. Według niej dziedzic zamku w Batorowie mimo planów ślubnych z majętną szlachcianką z Nachodu uwodził ubogą i pobożną Martę. Dziewczyna odwzajemniła amory, zakochała się w paniczu, ale romans nie pozostał w tajemnicy. Babcia Marty dowiedziała się o wszystkim i kazała wnuczce udać się do sanktuarium w Wambierzycach, błagać Matkę Boską o wybaczenie grzechu. Pomóc miało zasadzenie lilii, których nasiona babcia dała dziewczynie na drogę. Niestety, Marta nigdy nie dotarła do Wambierzyc. Niegodny młodzieniec przestraszył się, że jego niewierność może zostać ujawniona i plany małżeńskie legną w gruzach, dlatego postanowił pozbyć się niewygodnej kochanki. Przebrany za mnicha zaczaił się na pątniczej ścieżce i kiedy pojawiła się nieświadoma niebezpieczeństwa dziewczyna, zaatakował ją z zaskoczenia, zabił i szybko zakopał w lesie. Nie był to jednak koniec. Rok później myśliwy polujący na jelenia mającego trafić na stół weselny zdradliwego szlachcica i panny z Nachodu znalazł rosnące w środku lasu lilie. Zaintrygowany postanowił je wykopać i pokazać innym, ale ku swemu przerażeniu pod korzeniami kwiatów łowczy trafił na cudownie zachowane w nienaruszonym stanie ciało Marty. Zabrał martwą do zamku, gdzie trwała weselna biesiada, a na jej widok pan młody wybiegł z krzykiem i powiesił się na poddaszu.
Bez względu na to, w którą wersję opowieści zechcecie uwierzyć, z całą pewnością warto odnaleźć to tajemnicze miejsce, jak również wiele innych, opisanych i pominiętych w tym artykule atrakcji pięknych Gór Stołowych.